Followers :)

sobota, 12 grudnia 2015

Antyperspirant mineralny Garnier Invisible - hit czy kit?

Cześć, dziewczyny!
Opuściłam bloga na dość długi czas, ale jak każda kosmetykomaniaczka, nie byłam w stanie trzymać się z daleka od blogosfery, tak więc w końcu zatęskniłam też za moim miejscem w sieci.
Przeprowadzkowy chaos został już jako tako opanowany, dni nie pędzą już jak szalone, a jednocześnie przybyło sporo nowych sił, pomysłów i produktów, którymi chciałabym się z wami podzielić.
Zacznę może skromnie z racji tego, że weekend spędzam poza domem.
Już jakiś czas temu wzrosło zainteresowanie kosmetykami mineralnymi i też coraz więcej zaczęło pojawiać się ich na rynku. Jako że mineralna kolorówka i jej nakładanie to wyższa szkoła jazdy, nie skusiłam się na żadne produkty tego typu do tej pory. Ale pielęgnacja z minerałami? Czemu nie? Od jakiegoś czasu już przymierzałam się do zakupu Garniera, ale jednak wciąż pozostawałam wierna kulkom z Avon. Tym razem się przełamałam i mój wybór padł na wersję przeciw plamom na białych, czarnych i kolorowych ubraniach. Do tego producent zapewnia nas o ochronie trwającej aż 48 godzin. Brzmi dobrze, prawda?
A jak sprawdził się w użyciu...

Plusy:
-przyjemny zapach, który utrzymuje się przez kilka godzin, dając poczucie świeżości
-nie pozostawia śladów na ubraniach
-przystępna cena (często dostępny w promocjach)

+/- - wydajność jest przeciętna, ani nie kończy się zbyt szybko, ani nie wystarcza na wyjątkowo długo. Porównywalny do większości kulek.

Minusy:
-dość długo wysycha, co bywa niekomfortowe, kiedy zależy nam, by szybko się ubrać
-nie działa przez 48 godzin (co najdziwniejsze, u mnie przez kilka pierwszych użyć nie działał kompletnie, a nie mam problemów z poceniem, bym potrzebowała silniejszych produktów, ale po ok. tygodniu codziennego stosowania zaczął zachowywać się tak, jak powinien, na początku chronił jeszcze dość słabo, a teraz nie mam już do niego w tej kwestii żadnych zastrzeżeń. Nie wiem, może skóra musiała przyzwyczaić się do innego typu antyperspirantu, lub te mineralne produkty działają "z opóźnieniem")


Podsumowanie
Bardzo przyjemny "codzienniak" dla niewymagających. Niewykluczone, że gdy się skończy wrócę ponownie do tej serii, ale może wybiorę już inny wariant. Po prostu lubię testować nowe produkty. Ładnie prezentuje się na półce, ma ciekawe opakowanie, jest wygodny w użyciu i spisuje się dobrze w ciągu dnia. 

Ocena:
4/5


wtorek, 2 czerwca 2015

Inspired by... Kapitan Ameryka?

Hej, cześć i siemanko!
Jako, że dzisiaj cały dzień spędzam w domu, co ostatnimi czasy naprawdę było rzadkością, więc od rana zaczęłam kombinować, co by tu dzisiaj pokombinować.
Pogoda jest ekstra, po prostu uwielbiam jak jest gorąco i słonecznie, więc z rana zaliczyłam już spacerek i troszkę wspomogłam produkcję witaminy D, a tak właściwie to wczoraj kilka godzin spędziłam w pełnym słońcu, biegając z jednego końca miasta na drugi i z powrotem i jakoś tak śmiesznie się opaliłam, bo z prawej strony bardziej niż z lewej i fajnie byłoby dosmażyć się z tej drugiej, żeby było w miarę symetrycznie.
Ale już po 8 było tak gorąco, że po spacerku zabarykadowałam się w pokoju i wyłonię się z niego najwcześniej ok. 17.
Mam okazję posiedzieć trochę dłużej przy laptopie i co widzę?
Nowa seria Makeup Battle na yt!
Od razu załadowałam wszystkie filmiki po kolei, ale że ja za długo spokojnie w miejscu nie usiedzę, to już po kilku minutach pierwszego filmiku sporadycznie zerkałam na ekran i zajęłam się przekopywaniem swojego kuferka z kolorówką, żeby znaleźć coś, czym mogę wykonać makijaż podobny do tego, który Karolina Zientek ma na sobie przez namalowaniem maski.
Mowa o tym filmiku i tym makijażu:
Od razu wspomnę, że nie miałam na celu odwzorowania makijażu, a jedynie zainspirowałam się kolorystyką.

I tak zdjęcia nie oddają idealnie odcieni, szczególnie na powiekach, tym bardziej, że chwilowo jedyna możliwość zrobienia zdjęcia jaką dysponuję to kamerka z laptopa, więc jak na takie standardy jestem megazadowolona z jakości zdjęć. ;)
Po prostu chciałam wam to pokazać nooo, doceńcie, że o was myślę. <3
Czym różni się moja wersja?
No trochę się różni.
Po raz pierwszy postanowiłam zrobić odwrócone smokey (czyli po prostu ciemny kolor do wewnątrz, jasny na zewnątrz) i wyszło fajnie. Trochę się podczas malowana wahałam czy to się sprawdzi, ale spokojnie można wyjść tak na ulicę. 
W zasadzie makijaż miał być bardziej dzienny niż wieczorowy, więc użyłam matowych cieni, są moim zdaniem mniej nachalne.
Później stwierdziłam jednak, że fajnie byłoby rozświetlić wewnętrzne kąciki, żeby spojrzenie było lżejsze, świeższe i w ogóle jakoś weselej to wygląda jak w tych kącikach jest jednak coś jasnego, a nie ciemnego, więc nałożyłam odrobinę tego samego odcienia, który jest  w zewnętrznej części.
Karolina ma oko obrysowane czernią, ja postanowiłam z tego zrezygnować, bo, jak mówiłam, zamysł był stworzenia makijażu dziennego, więc zamiast czerni nałożyłam na linię wodną jasnobłękitną kredkę.
Cała reszta bez większych zmian.
Czego użyłam?
Make Up Soraya Max Cover 02 Beżowy
Podwójny matowy cień do powiek Bell nr 506
Szminka Avon Ultra Color Rich Red 2000
Kredka Miss Sporty 017 Sky
Mascara Avon Color Trend
Mascara Avon Little Black Dress (jest już na totalnym wykończeniu, ale ma szczoteczkę stworzoną do dolnych rzęs, więc tylko do tego ją wykorzystuję)
Perełki brązujące Avon Glow Warm

Gdybyście widzieli jakie cuda wyprawiałam z laptopem, żeby zrobić to ostatnie zdjęcie...
Powiem tylko tyle - nie róbcie tego w domu. :D

piątek, 29 maja 2015

Gerberowe szaleństwo & mini haul


Jeszcze wczoraj były 2.
Dzisiaj przybyły kolejne 2. (nie, nie rozmnożyły się tak szybko)
Pomarańczowo-żółte i żółte wylądowały w moim pokoju, a różowe i białe u mojej mamy.
Teraz jeszcze muszę się doedukować, jak te cudeńka się hoduje. 

No i nie byłabym sobą, gdybym nie wróciła do domu z jakimiś nowymi kosmetykami.
Oto co udało mi się upolować dzisiaj w Naturze i Rossmanie:

1. Neutrogena, Peeling do stóp - pokładam w nim ogromne nadzieje, bo skórę na piętach mam jak krokodyl, a lato idzie i trzeba poświęcić kopytkom trochę więcej czasu.
2. Stara Mydlarnia, Sól atlantycka do kąpieli z płatkami lawendy - z tego zakupu jestem najbardziej zadowolona. Pięknie wygląda, pięknie pachnie i jak sugeruje producent, pomaga w zasypianiu, więc będzie idealna na długie wieczorne kąpiele.
3. Isana, Żel do włosów w sprayu ultra mocny - do tej pory bardzo rzadko stosowałam jakieś utrwalacze do włosów, ale pomyślałam, że będzie łatwiejszy w użyciu niż żel w żelu... whatever. No wiecie, taki w tubce. I może sprawi, że  skręt loczków będzie trwalszy, bo jak już się nanawijam tych wałków przez godzinę, a rano je zdejmuję, a tu się okazuje, że co 5 pasemko się jakoś nie chciało zakręcić, to ciśnienie rośnie... ;p
4. Klamerka do włosów - bo ciągle je psuję i ciągle nie mam. Chyba powinnam kupować je od razu hurtowo. Jakiś 50-ciopak np. ;) A ta jest taka ombre, w letnich kolorkach, fajniusia. Choć długiego żywota ze mną jej nie wróżę...
I jak zwykle - recenzje coming soon.
Nagle okazało się, że uzbierało mi się tyle rzeczy do zrecenzowania, że nie wiem czy nie załapią się dopiero na denko. :D

czwartek, 28 maja 2015

Urodzinowo

Cześć wam!
Dzisiaj znów na szybko, bo padam.
Nie dość, że pół nocy nie spałam to jeszcze pobudka z rana i prosto z łóżka na spacerek z pieskiem.
I po całym dniu czuje się jakby mnie walec przejechał...
Ale na osłodę dostałam dzisiaj sporo fajnych prezencików i ze wszystkich jestem bardzo zadowolona, więc w tym roku nie ma mowy o jakichś nieudanych prezentach (w końcu sama je sobie wybrałam xd)


1. Avon, Nutra Effects, Nawilżający krem na dzień SPF 15 - miałam nie ulec temu nutra obłędowi, ale jednak... Zobaczymy o co ten hałas. :P
2. Farmona, Tutti Frutti, Cukrowy peeling do ciała Melon & Arbuz - pachnie obłędnie, jak cała ta seria. Nie używałam jeszcze nic z tej firmy, więc jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzi. Jeszcze dzisiaj go wypróbuję, jeśli będę miała siłę doczołgać się do wanny. ;) 
3. Avon, Nutra Effects, Odświeżający żel do mycia twarzy - kolejny debiut, tym razem jeśli chodzi i produkty do mycia twarzy w piance. Na pewno dzisiaj wezmę go w obroty. Tonik z tej linii już wam recenzowałam i bardzo go polubiłam, więc do żelu też startuję z pozytywnym nastawieniem.
4. Paese, Diamentowy cień do powiek nr. 715 - również to mój pierwszy raz z tą firmą, ale spodobały mi się odcienie.
5. Paese, Cienie do powiek Opal nr. 238 Caffe Latte - są piękne, cudownie się łączą i mają świetną pigmentację i już wiem, że będę ich często używać. :)

Sama też zrobiłam sobie prezent, a jakże!
Kupiłam 2 gerbery w doniczkach - pomarańczowo-żółtą i różową.
Od razu weselej w pokoju. :)
Jutro wam je pokażę, bo dzisiaj jest już niestety zbyt ciemno. 
Oczywiście w niedługim czasie pojawią się recenzje w/w kosmetyków. ;)
Tymczasem... Cya!

wtorek, 26 maja 2015

Avon, Care, Glicerynowy krem do rąk o zapachu jaśminu

Hej!
Dziś szybko, krótko i na temat, nie będę się za dużo rozpisywać, bo cały dzień jestem w rozjazdach i zupełnie nie mam już siły.
Powiem wam tylko, ze szykuję dla was coś specjalnego, ale ciii.
Mam nadzieję, że się uda. :)

Tym razem chciałam wam pokazać najnowszą wersję glicerynowego kremu do rąk Care, który pewnie wiele z was zna i miało okazję używać. 
Jest to taka podstawowa wersja, która często ma swoje edycje limitowane (w świątecznych opakowaniach lub o różnych zapachach).
Ten, który ja mam, jest to tegoroczna limitowanka wiosenna, w zeszłym roku był magnoliowy o ile dobrze pamiętam. ;)


Glicerynowy krem do dłoni i paznokci z jaśminem i witaminą E
100 ml
Cena: ok. 5 zł

Od producenta:
Bogata formuła, która łatwo się wchłania, pomaga odbudować poziom nawilżenia skóry i sprawia, że paznokcie wyglądają zdrowo i błyszczą. Testowany dermatologicznie.

Skład:
aqua, glyceryl stearate se, mineral oil, glycerin cetyl alcohol, dimethicone, phenoxyethanol, parfum, disodium edta, methylparaben, calcium pca, tocopheryl acetate, citral, limonene, <1026584-001>


Ode mnie:
Krem ma przyjemny zapach, naprawdę bardzo mi się on podoba i za to duży plus.
Nawilża dłonie, niweluje uczucie szorstkości.
Naprawdę szybko się wchłania mimo, że nakładam go zawsze dość dużo, szybciej niż inne kremy, których dotychczas używałam i co dla mnie najważniejsze, nie pozostawia tłustej warstwy, która zawsze najbardziej mnie denerwowała, bo bałam się dotknąć czegokolwiek przez najbliższe kilkanaście minut, żeby nie wyciapać wszystkiego kremem. 
Z tym nie mam takiego problemu, dlatego od razu go polubiłam. :)
Cena jest naprawdę niska jak na taką pojemność.
Może jedyne na co mogłabym ponarzekać, to że nakrętka mogłaby być zamykana, a nie zakręcana, ale w zasadzie nie jest to dla mnie jakieś problemowe, bo, jak wspominałam, krem szybko się wchłania, więc po wsmarowaniu możemy spokojnie zakręcić tubkę i nie wyślizguję się ona z rąk. 

Znacie?
Używacie?
Dajcie znać w komentarzu. :)



piątek, 22 maja 2015

Avon, Wzmacniająca odżywka do paznokci

Hej!
Miałam pisać regularnie, a wyszło jak zwykle i teraz już w sumie nie będę sobie nic obiecywać (ani wam), jak wyjdzie - tak będzie.
W każdym razie najgorętszy okres już za mną, matura z głowy, więc i czasu na pewno znajdzie się więcej.
Mam sporo notek w planach (już od dość dawna) i może uda mi się w najbliższym czasie zrealizować te zamysły do końca.
Przede wszystkim w końcu powinnam zająć się robieniem serii zapachowej, już jakiś czas temu obiecałam, że pochwalę się co mam, kolekcja się wciąż rozrasta, a ja jakoś nie mam weny, żeby się do tego zabrać.

Pomyślicie pewnie "znów ten AVON". :P
A no lubię. Bardzo lubię. Przyzwyczaiłam się do tej firmy, wiem czego zazwyczaj mogę się spodziewać po większości produktów.
W każdej firmie trafiają się lepsze i gorsze rzeczy, a przecież cały myk polega na tym, żeby wyłapać własnie te "perełki". 
A jak inaczej można to zrobić jak nie testując je? 
Oczywiście można tez poczytać trochę recenzji w internecie i czuć się prawie jakby się samemu tego używało, ale ja jakoś nigdy ostatecznie się tym nie sugerowałam, bo wiadomo jak to jest - dwóch polaków, a trzy opinie.
Wolę sama sprawdzać to co mnie interesuje i jak sprawuje się akurat w moim przypadku.
To że komuś coś nie odpowiada nie znaczy przecież, że dla mnie tez będzie niedobre, a to co niektórzy chwalą, dla mnie może okazać się odpowiednie.
Kwestia indywidualna. ;)

Co na dzisiaj?


Wzmacniająca odżywka do paznokci
10 ml

Od producenta:
Perfekcyjny manikiur zaczyna się od zdrowych, mocnych paznokci.
-odżywia płytki i sprawia, że wyglądają na zdrowsze
-wzmacnia i chroni paznokcie
Zawiera diamentowy pył, proteiny soi i witaminy.

Ode mnie:
Na ulotce jest napisane, żeby stosować ją 1-2 razy dziennie przez 7 dni.
Mnie się niestety to nie udało.
Nakładałam 3-4 dni, a później zapominałam i przypominałam sobie o niej po kilku dniach.
Mimo to zauważyłam, ze paznokcie rzeczywiście stały się mniej podatne na złamania (a podczas moich prób zapuszczania ich to jest zazwyczaj główna przeszkoda jak już trochę podrosną).
Ogromny plus za zapach.
Kojarzy mi się on z migdałami.
(Dalszy ciąg skojarzeń wygląda mniej więcej tak: migdały --> amaretto --> tiramisu!)
Konsystencja jest rzadka i jest to totalnie płyn. 
Żaden lakier, żel, nic z tych rzeczy.
Po prosu płyn, który wysycha na paznokciach.
Wygładza płytkę, nabłyszcza i usztywnia.
Myślę, że sprawdziłaby się dobrze jako kuracja po tipsach.

Znacie?
Używacie?
Jakie są wasze opinie?



poniedziałek, 11 maja 2015

Denko #1, czyli spóźniony kwietniowy post

... ale podobno lepiej późno niż wcale.
A tak szczerze to dzisiaj mi przy przypomniano, że mam bloga.
Żartuję. Nie zapomniałabym o was, nie? :D
No więc wszyscy mają denko (właściwie to już mieli i to dobre półtora tygodnia temu), mam i ja!
Jakoś mega super wypasione nie jest, bo tylko z jednego miesiąca.
Postanowiłam, że nie będę zbierać pudełek na jakieś mega combo przez pół roku, bo jeszcze skończy się to tak, że nóżek dostaną i same powędrują na miejsce swojego co najmniej 500-letniego spoczynku.
I tak już od końca kwietnia leży mi w pokoju reklamówka z tymi "pustakami" i pewnie mogłaby sobie tak spokojnie leżeć dalej, ale Kajtek vel "mały pies" lub "tycie" odkąd nauczył się chodzić to wszystkim się interesuje i wszędzie wtyka nochalka, a jakoś szczególnie spodobała mu się ta moja reklamówka i szeleści mi nią po kilka razy w nocy.

Mam nadzieję, że rozbudziłam już waszą ciekawość... :D
No więc zawartość denkowego skarbca prezentuje się następująco:

Porobiłam jeszcze zdj każdej rzeczy osobno, ale jednak nie będę przynudzać. :P
Niestety swatche'ów nie zrobiłam. :( 

1. Avon, Łagodzący kremowy płyn do higieny intymnej - bezzapachowy. Stwierdzam, że dziwny jest zapach "bezzapachowy". :D Ogólnie fajny. Nie wysusza, nie podrażnia i meeega wydajny jest. I to przez duże M. Nie mogłam go wykończyć.

2. Avon, Intensywnie działający kremowy żel do mycia twarzy - bardzo, bardzo, bardzo polecam! Jak do tej pory to mój ulubiony żel i to było już chyba moje 3 opakowanie. Daje taki fajny efekt chłodzenia, dzięki zawartości kwasu salicylowego, który w tym żelu jest akurat w dość sporym stężeniu 2%, więc delikatną skórę niewykluczone, że mógłby podrażniać, ale dla mnie ten składnik to plus bo jak wiadomo kwas salicylowy dezynfekuje i wspomaga złuszczanie naskórka, co przy moim problemie z grudkami pod skórą jest naprawdę pożądanym działaniem. :)

3. Avon, Głęboko oczyszczający peeling do twarzy - co mogę powiedzieć... No lubię go no. ;P Zaczęłam drugie opakowanie teraz. Jest to peeling gruboziarnisty i z tego co gdzieś kiedyś wyczytałam jest to podobno taka hybryda peelingu mechanicznego i enzymatycznego. Po wmasowaniu w buźkę trzeba go zostawić na niej aż wyschnie i dopiero później zmyć, co ma wzmocnić efekt złuszczania. Bardzo fajnie radzi sobie z moimi suchymi skórkami no i skóra po nim jest... taka jak po peelingu być powinna i chyba nie muszę więcej tłumaczyć. ;) Zapach mnie osobiście bardzo się podoba, lubię całą tą serię z minerałami z Morza Martwego, ale wiem, że są osoby, które jednak wolą inne zapachy. 

4. Bratek - dobry przy problemach z trądzikiem. Generalnie wszystkie tabletki typu Visaxinum czy inne kosztujące kupę kasy bazują na wyciągu z fiołka, więc po co przepłacać? :P Za to opakowanie wystarczające na 15 dni zapłaciłam 8 zł.
Ok. co 2 miesiące robię sobie taką 2 tygodniową kurację.

5. Odżywka do włosów dołączona do farby L'Oreal Preference - ładnie pachnie, włosy po niej są miękkie, błyszczące, trwałości koloru nie przedłuża nic a nic, po kilku myciach wszystko mi się zmyło jak po zwykłej szamponetce, czym zachwycona nie byłam, bo jednak ta farba kosztuje ponad 30 zł (mnie udało się ją kupić za 25, ale i tak koniec końców okazała się niewarta nawet tej ceny). Wracając do odzywki, to niby niewielka ale wystarczyła na ok. 6 myć, a włosy mam trochę za łopatki, więc wydajna. ;)

6. Woda toaletowa Oriflame City Jungle - jestem leniem, więc wkleję recenzję, którą pisałam 3 lata temu na wizażu: Kupiłam w ciemno, w promocji za 15 zł zachęcona ciekawym opakowaniem i kokosem w składzie. Nie spotkałam wcześniej nic co pachniałoby kokosem, więc od razu pomyślałam, że zapach musi być oryginalny. Nie pomyliłam się, ale trochę zawiodłam. Perfumy od razu po użyciu pachną całkiem ładnie. Co prawda niestety nie wyczuwam tam kokosa, raczej taki kwiatowo-cukrzany zapaszek, ale przyjemny dla nosa. Nie jest mdły. Koleżanki są nim zachwycone. A mnie wprawia w zakłopotanie, bo o ile do zapachu się nie przyczepię, trwałość skutecznie zmusza mnie to schowania ich głęboko w szufladzie i używania jedynie w sytuacjach "kryzysowych". Zapach wcale się nie rozwija, tylko wietrzeje. Po 30 minutach wcale ich nie czuć. I to wcale nie dlatego, że przyzwyczaiłam się do zapachu. Jego po prostu już nie ma. Mam kilka perfum, które oferuje oriflame i nauczyłam się nie wymagać wiele od ich trwałości. Jednak te przechodzą wszelkie granicę przyzwoitości. Nie rozumiem jak firma, która ma dość dobra markę mogła zrobić zapach mniej trwały niż bazarowe "odświeżacze". On właściwie pachnie tylko we flakonie. Pomimo całkiem przyjemnej nuty zdecydowanie nie polecam. Kolejny całkiem dobry produkt oriflame zniszczony kiepskim wykonaniem.
Edit : Od tego czasu przybyło mi sporo fajnych wspomnień z tym zapachem i jak się skończył to jakoś szkoda było mi się z nim rozstawać. 

7. Avon, Żel i tonik 2w1 Drzewo herbaciane i Ogórek - śliczny zapach. Miałam też krem z tej serii. Konsystencja też "współpracująca" - nie wylewa się samo z tubki, ale nie jest też tępy przy rozsmarowywaniu. Pieni się dość mocno, ale łatwo spłukuje. średnio wydajny, ale ma niską cenę (ok. 10 zł), więc to nie stanowi problemu. Polecam szczególnie na lato, bo daje efekt odświeżenia.

8. Avon, Nawilżająca maseczka do twarzy ze śródziemnomorską oliwką z oliwek - to było moje "popeelingowe must have". Zapach serio jak oliwa z oliwek, ale taka mega świeża. Konsystencja żelowa, nie zasycha na twarzy. Łagodzi i nawilża skórę. Jest wydajna ze względu na to, że łatwo się rozprowadza, przez co nie trzeba nakładać bardzo grubej warstwy.

A teraz idę się pomodlić, bo na naukę już za późno.
Powodzenia maturzystom w drugim tygodniu batalii!


wtorek, 28 kwietnia 2015

Ogrodowe ekstrakty

Hej!
Czujecie wiosnę?
Pogoda jest cudowna.
Jest cieplutko, jest słoneczko i do tego wszędzie niesamowicie pachnie kwitnącymi drzewami.
Aż ciężko usiedzieć w domu. :)
Zainspirowana właśnie tą cudowną naturą postanowiłam zrobić dzisiaj "naturalną notkę". ^^
Chcę zwrócić waszą uwagę na bardzo dobroczynne składniki, które mamy dosłownie na wyciągnięcie ręki.
NO I DZISIAJ JEST RÓWNIEŻ ŚWIATOWY DZIEŃ ZIEMI!
Czyli z tematem się akurat wstrzeliłam. 
Bądźmy eko - korzystajmy z tego, co daje nam natura.
+ bądźmy patriotami i kupujmy polskie warzywa i owoce, bo już niedługo zaczną się pojawiać. :D
O tym, o czym będę dziś pisać, wie prawie każdy.
Ale jak zastanowić się jak nasza wiedza teoretyczna ma się do praktyki...
Z tym już gorzej. ;)
A może warto właśnie teraz (w weekend majowy na przykład? ;>) zrobić sobie swój własny "naturalny salon kosmetyczny"?

A o oto 4 małe roślinki, które mają wielką moc!

1. Pomidor

Przez większość ludzi błędnie uważany za warzywo (zonk).
Stanowi bogate źródło likopenu (przeciwutleniacz) który neutralizuje wolne rodniki, dzięki czemu spowalnia proces starzenia się skóry.
Chcecie wyglądać młodo?
Jedzcie świeże pomidorki!
Potrafi również przeciwdziałać zachorowaniom na nowotwory.

2. Ogórek
Na naszym rynku kosmetycznym nie jest trudno znaleźć gotowe produkty z ekstraktem z ogórka. 
To głównie te przeznaczone do cery tłustej, z przebarwieniami lub rozszerzonymi porami.
Sok z ogórka świetnie rozprawia się własnie z tymi problemami.
Ma działanie wybielające, rozjaśniające oraz zwęża pory.
No i cudownie odświeża i chłodzi!

3. Marchewka
Najbardziej znane źródło beta-karotenu, czyli roślinnego barwnika, który pomaga nam wzmocnić i na dłużej utrzymać efekt opalenizny na naszej skórze, poprawia jej koloryt i nadaje zdrowy wygląd.
Dlatego marchewkowy beta-karoten znajdziemy w wielu kosmetykach brązujących i wzmacniających opaleniznę.

4. Oliwa z oliwek
Oliwa tłoczona na zimno zawiera dużo witaminy E i nienasyconych kwasów tłuszczowych.
Świetnie natłuszcza skórę i wzmacnia jej naturalną barierę wodno-lipidową.
Dzięki tym właściwościom jest częstym składnikiem kosmetyków do skóry suchej i bardzo suchej.

Najmniej kojarzę produktów zawierających ekstrakt z pomidora (na chwilę obecną nie mogę przypomnieć sobie żadnego), ale ja jestem wielkim smakoszem pomidorów, więc o brak jego składników w organizmie martwić się nie muszę. :)
Pozostałe składniki są naprawdę powszechne i na pewno niemal każda z was miała okazje je stosować.
Mimo to myślę, że warto również poświęcić troszkę więcej czasu na przygotowanie maseczek czy innych "mazidełek" całkowicie samemu.
Otrzymujemy wtedy naprawdę wysokiej jakości kosmetyk, bo bez chemii, same naturalne składniki.

Jeśli znacie jakieś kosmetyczne przepisy z wykorzystaniem tych produktów, będzie mi bardzo miło, gdy podzielicie się nimi w komentarzu.
(ja nie podałam żadnych, bo nie chciałam zabierać wam pola do popisu :D)




poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Schauma Keratin Strong szampon + odżywka w sprayu

Hej robaczki!
Mały zastój mam ostatnio w notkach, ale to przez zamieszanie spowodowane zakończeniem szkoły i jeszcze większe spowodowane świętowaniem tego końca. ^^
W efekcie przez ostatnie dni prawie nie było mnie w domu.
Dlatego teraz w ramach rekompensaty notka będzie podwójna (2 recenzje), a jutro również pojawi się kolejna.
Trzeba się trzymać planu. ;)

Ostatnio przez dość długi czas były dostępne w Biedronce takie seciki z Schauma/y (nie wiem czy to się odmienia, jakoś tak dziwnie. :P) - szampon i odżyweczka w bardzo przystępnej cenie, chyba mniej niż 15 zł, już dokładnie nie pamiętam (skleroza?).
Do wyboru było ok. 5 rodzajów.
Ja zdecydowałam się na nową linię "Moc Keratyny" i... myślę, ze to był dobry wybór.
Chociaż generalnie wcześniej do szamponów z tej firmy nie byłam jakoś mega entuzjastycznie nastawiona, bo miałam w zeszłym roku jakiś ziołowy ("5 ziół" czy coś takiego) i rewelacji raczej wielkiej nie było, więc stwierdziłam, że "szałma" szału nie ma i powróciłam do serii Advance Techniques z Avon.
Teraz jednak byłam jednak bardzo w potrzebie szamponu i musiałam mieć go na już i teraz, więc zdecydowałam się na ten zestaw, z myślą, ze jak kupię coś lepszego, to to oddam mamie.
Ale jednak tak się nie stało i nadal go używam. :)

No to teraz po kolei!


SZAMPON ODBUDOWUJĄCY MOC KERATYNY DO WŁOSÓW DELIKATNYCH LUB SŁABYCH
Pojemność: 400 ml
Od producenta:
Formuła bez silikonów z kompleksem Keratin-Structure odbudowuje strukturę włosów i skutecznie redukuje ich łamliwość. Formuła z intensywnie wzmacniająca proteiną przywraca włosów utraconą substancję dla 100% siły i 100% blasku.
Skład:
Aqua, SodiumLaurethSulfate, CocamidopropylBetaine, SodiumChloride, Hydrolyzed Keratin, Glycine, Panthenol, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Disodium Cocoamphodiacetate, Glycol Distearate, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Sodium Benzoate, Citric Acid, Cocamide MEA, Laureth-4, Parfum, Polyquaternium-10, Hydrogenated Castor Oil, PEG-40Hydrogenated Castor Oil, Limonene, Glycerin, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Propylene Glycol, Cl 60730, Cl 17200
Ode mnie:
Po pierwsze - ZAPACH!!! Pachnie bardzo ładnie. Mnie kojarzy się to z takimi ekskluzywnymi kosmetykami sprzed kilkudziesięciu lat, których używały dystyngowane damy (:D). No śliczny. Niestety po samym szamponie za bardzo nie jest wyczuwalny na włosach (i właśnie tu na scenę wkracza odżywka! ...ale o niej za chwilkę).
Oczyszcza dobrze.
Na początku, zanim moje włosy się do niego przyzwyczaiły, miałam wrażenie, że przez pierwsze 3-4 mycia jakby wysusza.
I już myślałam, że jednak nie poznam się z nim bliżej, bo jak dalej tak pójdzie, to będę musiała szybko zainwestować w inny, żeby nie skończyć z szopą pełną siana na głowie.
Ale na szczęście nic takiego się nie stało.
Jest dość wydajny, całkiem dobrze się pieni (tak wiem, to zasługa SLS, więc to taka radość przez łzy...)
Poza tym, może to, co wcześniej odbierałam jako przesuszanie teraz zauważyłam, że daje efekt dłuższej świeżości włosów (wcześniej najlepiej byłoby myć je codziennie, bo następnego dnia były już klapnięte i niezbyt fajne do układania).
I jeśli chodzi o wzmocnienie, to coś w tym jest (keratyna jest dość wysoko w składzie, więc powinna coś jednak zdziałać).

ODŻYWKA PIELĘGNACYJNA W SPRAYU MOC KERATYNY DO WŁOSÓW DELIKATNYCH LUB SŁABYCH.
Pojemność: 200 ml
Od producenta:
Dla 100% siły. Odżywka odbudowująca w sprayu ułatwia rozplątywanie włosów, wzmacnia strukturę i odbudowuje włosy głęboko we wnętrzu. Redukuje łamliwość włosów do 95%. Formuła z intensywnie pielęgnującymi proteinami przywraca włosom utracone proteiny.
Skład:
Aqua, Alcohol Denat., Glycerin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Stearamidopropyl Dimethylamine, Hydrolyzed Keratin, Panthenol, Lactic Acid, Trideceth-9 PG-Amodimethicone, Parfum, Polyquaternium-10, Sodium Benzoate, Cetrimonium Chloride, Dicaprylyl Carbonate, Trideceth-12, Limonene, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Coumarin, Citronellol, Geraniol
Ode mnie:
Na początku jak zobaczyłam ten alkohol w składzie to pomyślałam "jaaa tego na włosy NIE nałożę!". I faktycznie na początku nie używałam tej odzywki po myciu.
 Ale później ciekawość jednak wzięła górę ;>
I dobrze, bo nic złego mi nie robi, nie wysusza, a tego własnie się obawiałam.
Zapach ma identyczny jak szampon, a dzięki temu, że jest bez spłukiwania to zapach na włosach zostaje. :)
Nie zauważyłam, żeby jakoś ułatwiała rozczesywanie (chociaż może bez niej byłoby jeszcze gorzej...).
Włosy po niej ładnie się układają i zauważyłam również u siebie zwiększenie objętości.
Czyli ogólnie na plus.
No i jest meeega wydajna (nie wiem kiedy ją zużyję...).

Za taką cenę - było warto! 

środa, 22 kwietnia 2015

Peeling chemiczny - cena, efekty

Cześć!
Jako posiadaczka nieco problemowej cery często stosuję peeling i właściwie stał się on już częścią mojej rutyny oczyszczania twarzy.
Do tej pory zawsze używałam peelingów mechanicznych, ale ostatnio zetknęłam się ze sporą liczbą opinii na temat peelingów chemicznych.
Zdania o nich były bardzo podzielone, ale postanowiłam przyjrzeć się bliżej temu tematowi i zebrać kilka faktów.



Działanie:
-mobilizowanie skóry do odnowy komórkowej (przez co jest również ważnym elementem profilaktyki antystarzeniowej).
-regulacja procesu dojrzewania naskórka
-wzmaganie produkcji kolagenu i elastyny (czyli naturalnych substancji odpowiedzialnych za napięcie skóry)

Efekty:
Oprócz odświeżenia szarej i zmęczonej skóry peeling rozwiązuje również wiele problemów cery w każdym wieku, m.in.:
-wygładza drobne zmarszczki
-rozjaśnia przebarwienia
-usuwa zaskórniki
-zmniejsza blizny
-zmniejsza produkcję sebum
-zwęża rozszerzone pory

Wybór odpowiedniego peelingu chemicznego:
Peelingi chemiczne posiadają różne właściwości, np. Yellow Peel ma działanie odmładzające i rozjaśniające, a kwas pirogronowy reguluje wydzielanie sebum i działa antybakteryjnie.
Odpowiedni do potrzeb naszej cery peeling chemiczny najlepiej wybrać podczas konsultacji z dermatologiem.

Zabieg:
Po oczyszczeniu skóry na leczoną powierzchnię nakładany jest preparat w postaci płynu, żelu lub maski. Niektóre kwasy (np. kwas glikolowy) wymagają dodatkowo neutralizacji specjalnym preparatem. Po zabiegu skóra zabezpieczana jest kremem łagodzącym.

Skóra po peelingu chemicznym:
Prze 1-2 dni po zabiegu może utrzymywać się zaczerwienienie, a złuszczanie następuje najczęściej po 3-4 dniach. Od rodzaju użytego preparatu zależy czy proces ten będzie bardziej lub mniej intensywny.

Pielęgnacja skóry po zabiegu:
Niezbędne będą kosmetyki o działaniu łagodzącym i nawilżającym. Bardzo ważne jest też stosowanie wysokich filtrów.

Przeciwwskazania:
-trwała ekspozycja na słońce (najlepsza pora na taki zabieg to jesień, zima, ostatecznie wczesna wiosna)
-ciąża
-karmienie piersią
-alergie skórne
-opryszczka
-niektóre leki (antybiotyki i leki nasercowe)
-podrażnienia i uszkodzenia skóry

Serie:
Najlepsze efekty uzyskiwane są w serii ok. 6 zabiegów, ale widoczne rezultaty daje już 1 zabieg, więc można go również stosować doraźnie.

Cena:
Ok. 150-300 zł za jeden zabieg.

Ja za swoją wrażliwa cerą chyba trochę obawiałabym się takiej metody.
A wy?
Zdecydowałybyście się?
A może już stosowałyście?
Co o tym myślicie?
Dajcie znać w komentarzach. 
:)


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Avon, Matująco-odświeżający tonik Nutra Effects

Hej Wam!
Myślałam o czym by tu dzisiaj napisać i pomyślałam, że zrobię recenzję. ^^
Cała seria Nutra Effects miała dość efektowne wejście i na pewno wiele z was o niej słyszało lub nawet już skusiłyście się na wypróbowanie czegoś z niej.
U mnie na pierwszy ogień poszedł tonik. :)


Opis producenta:
Matująco-odświeżający tonik Nutra Effects dla skóry mieszanej i tłustej, dla każdego wieku.
  • tonizuje i odświeża
  • redukuje błyszczenie cery
  • pozostawia skórę matową
Jak działa:
Formuła toniku zawiera aktywny kompleks na bazie nasion i orzechów oczyszczających. Orzechy oczyszczające zawierają naturalną substację, z łatwością usuwającą sebum. Tonik przyjemnie odświeża skórę, pozostawiając ją matową. Hipoalergiczny. Nie zatyka porów.Testowany dermatologicznie, alergologicznie i klinicznie. Odpowiedni dla skóry wrażliwej.

Moje odczucia:
Używam go od ok. 3 tygodni i muszę powiedzieć, że polubiłam go.
Opakowanie jest bardzo estetyczne (nie wiem dlaczego bardziej kojarzy mi się z jakimiś profesjonalnymi aptecznymi markami niż z AVON :D)
Ma pojemność 200 ml, co przy codziennym użytkowaniu może wydawać się niewiele, ale wcale nie kończy się tak szybko. Nie jest jakiś super-hiper-mega-wydajny, ale na pewno po 2 tygodniach nie będziemy musiały biec po następny. :)
Mnie po 3 tygodniach została jeszcze jakaś 1/3, czego niestety nie udało mi się złapać na zdjęciu.
Zapach ma przyjemny, lekki, niedrażniący i nie uderza nas wcale jakaś rażąca nuta alkoholu, choć jest on w składzie. Niektóre z was uważają to za wadę, mnie jednak alkohol w tonikach zupełnie nie przeszkadza i nic złego mojej skórze nie robi.
Czytałam również opinie, że podrażnia
Ja mam skórę mieszaną ze skłonnością do przetłuszczania w strefie T, w dodatku też dość wrażliwą i nie zauważyłam u siebie żadnych podrażnień. 
Nie wiem jak zachowałby się na cerze suchej, może rzeczywiście mogłyby się pojawić jakieś zaczerwienienia, w końcu przeznaczony jest on do skóry mieszanej i tłustej i pewnie na takiej sprawuję się najlepiej. :)
Przed użyciem zawsze należy go dokładnie wstrząsnąć, bo na dole zbiera taki biały osad (nie wiem z z czego on powstaje, może z tych orzechów ??).
Co do działania to nie mam mu nic do zarzucenia.
Przyjemnie odświeża, dobrze oczyszcza z wszelkich pozostałych resztek zanieczyszczeń.
Po użyciu go mam wrażenie, że moja skóra jest naprawdę czysta, może oddychać, a ja mogę spać spokojnie. :D
Bardzo fajny do odświeżania skóry w ciepłe dni.
Ogólnie polecam.
Cena to ok. 15 zł

Co myślicie o Nutra Effects? 
Macie ochotę wypróbować?
:)

sobota, 18 kwietnia 2015

Sposób na lekki makijaż


Cześć!
Ruch na blogu mały...
Pewnie gdybym miała czas, by pośmigać po innych blogach i dać o sobie znać, byłoby was więcej.
Ale matura straszy i czasami martwię się czy uda mi się zagospodarować trochę czasu na napisanie nowej notki.
Dzisiaj o ciekawym triku makijażowo-pielęgnacyjnym, który przedstawiła Karolina Zientek na łamach MakeupTV, a który tak mnie zaciekawił, że następnego poranka postanowiłam go przetestować.
A oto filmik:

Jako że też jestem fanką kosmetyków z AVON i przeważająca ich większość w moim domu jest właśnie z tej firmy, więc użyty przeze mnie duet był taki:
1. Krem do twarzy Mleko i Miód Klik
2. Podkład rozświetlająco-antystresowy Klik
(Z racji braku możliwości zrobienia jakichś przyzwoitych jakościowo zdjęć, na razie odpuszczę sobie ich zamieszczanie, a postaram się zastępować je oficjalnymi, gdy chodzi o produkty)
Pomysł, by nakładać oba kosmetyki na raz spodobał mi się w zasadzie z dwóch powodów.
Po pierwsze jestem strasznym śpiochem i każde 10 min spania rano jest dla mnie na wagę złota, a makijaż powinno robić się ok. 20 min po nałożeniu kremu, by zdążył się on wchłonąć. Ja aż tyle czasu nigdy rano nie miałam, więc zazwyczaj nakładałam krem, wklepywałam go jak najdokładniej, żeby skóra nie była zbyt natłuszczona i od razu kładłam podkład. Niestety czasami zdarzało się tak, że po kilku godzinach gdzieś się tam rolował, albo skóra strasznie się świeciła (niewchłonięty krem + podkład rozświetlający - nie róbcie tego w domu :P). 
Po drugie w moim przypadku większość podkładów podkreśla pojawiające się okresowo suche skórki. Calming Effects niestety tez to robi i to dość mocno, choć wydawałoby się, że podkład który właściwie polecany jest do skóry suchej nie powinien dawać takiego efektu. A jednak...
No więc jakie wrażenia po wypróbowaniu nowego sposobu?
Po kilku dniach mogę powiedzieć, że dobre. :) Pierwszego jeszcze byłam trochę sceptycznie nastawiona. Dlaczego?
Otóż równomierne nałożenie podkładu po zmieszaniu go z kremem wcale nie jest wtedy ułatwione, jak mówi Karolina, a wręcz utrudnione. Może to wina mojego zestawu, konsystencji kremu, bo wydaje mi się, że te, które użyte są w filmiku mają nieco inną konsystencję niż mój, albo podkładu, bo ten, którego ja używałam jest wykonywany najstarszą, tradycyjną recepturą i również nieco różni się od tych używanych przez Karolinę. Gdy krem się już wchłonie robią się czasami widoczne smugi z podkładu. Ale znalazłam na to sposób. Po prostu gdy krem po minucie zacznie się już lekko wchłaniać i miejsca, gdzie zebrało się więcej podkładu robią się bardziej widoczne, rozcieram je dokładnie, bo bardzo łatwo to wtedy zrobić, trudniej, gdy wszystko już wyschnie.
Ten sposób wymaga chyba nawet więcej dokładności niż tradycyjny, ale ma 2 ogromne plusy, które zdecydowały o tym, że przy nim zostaję.
Naprawdę oszczędza się czas i suche skórki są zniwelowane.
Fakt, że krycie wtedy nieco się zmniejsza, ale jeśli nie macie dużo do ukrycia to nie powinno wam to przeszkadzać. Koloryt cery jest wyrównany, a przecież o to chodzi, ja i tak używam później punktowo korektora, a makijaż naprawdę sprawia wrażenie lżejszego. Myślę, że to świetny patent na cieplejsze dni i warto go wypróbować.
W komentarzach możecie dać znać czy podoba wam się taka metoda i co o niej sądzicie.
Trzymajcie się cieplutko, bo u mnie za oknem zamieć śnieżna (!) :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

Muffin Nails


Szkolny konkurs na najładniejszą muffinkę i te wszystkie słodziutkie (dosłownie :D) i urocze ciasteczka zainspirowały mnie do zrobienia paznokci w równie słodkim stylu. :)



Jestem właśnie na etapie zapuszczania paznokci, więc ich długość imponująca zdecydowanie nie jest. Ale będzie coraz lepiej! :P Czekam właśnie aż przyjdzie zamówiona odżywka wzmacniająca i zastanawiam się czy nie wyposażyć się jeszcze w coś utwardzającego, bo bez "wspomagaczy" przy każdej próbie zapuszczania moje pazurki bardzo lubią się łamać jak odrosną chociaż centymetr.

Produkty, których użyłam:

Avon, Nawilżająca odżywka do skórek i paznokci z witaminą C
Miss Selene, Lakier do paznokci nr 228
Avon Colortrend, Lakier do paznokci Sweet Sundae
Małe fioletowe perełki
Avon, żelowa odżywka wzmacniająco-utwardzająca (niestety już na wykończeniu, a bardzo ją polubiłam, wkrótce napiszę o niej więcej)

Ostatnie zdjęcie jest trochę (bądźmy szczerzy - BARDZO) niewyraźne. Winę za to ponosi mój tymczasowo kiepski sprzęt i oświetlenie pokojowe (robiłam je ok. godz. 22). Nad tym również pracujemy. :D
No i szablon mi fochy strzela. Pewnie za to, że pół roku nie pisałam. :D Próbuję go jakoś ujarzmić, ale jak na razie bez efektów. :(

Czaję się właśnie na zakupy ze Skarby Syberii. Coś znacie, polecacie? Dajcie znać. :)

wtorek, 14 kwietnia 2015

Wiosna, czyli inspiracje i "chcę to mieć" :)

Cześć robaczki!
Długo mnie tu nie było, ale postanowiłam powrócić do blogowania (albo raczej w końcu się za to wziąć :)).
Na początek trochę wiosennych inspiracji. Bo szaleć jak nie wiosną? :D
Może najdziecie również coś dla siebie.




To ostatnie to właściwie małe dzieło sztuki. Cudne. <3

W końcu udało mi się zrobić w miarę konkretną wishlistę.
Będę ją na bieżąco uaktualniać.

1. Sephora, Keep Khol! Waterproof Liner (Black)

2. The Body Shop, Mgiełka do twarzy

3. Pędzel do brwi Hakuro H85

4. Pędzel do cieni Hakuro H76

5. Pędzel do konturowania Hakuro H13

Z niecierpliwością czekam też na moje ostatnie zakupy z AVON, ale o tym napisze wam już w innym poście. :)